A w Warszawie już pachnie jesienią... Śliwki na bazarze smaczniejsze niż zwykle, a zaprzyjaźniony sprzedawca posyła mi uśmiech i kokieteryjnie zagaduje "Jak dawno Pani nie widziałem..." :) Zaglądam jeszcze po jajka - "Te co zwykle?" - słyszę... To lubię najbardziej - nie jestem już anonimowym klientem, jakim czułam się wczesną wiosną, kiedy dopiero zaczynałam odkrywać swoje ulubione stoiska...
O dziwo - w przeciwieństwie do zeszłego roku - z niecierpliwością zaczynam wypatrywać pierwszych spadających liści i cieszę się na każdą kolejną porę roku. Tu, gdzie teraz jestem, jestem wreszcie u siebie i cieszy mnie wszystko to co nowe, choć jednocześnie tak bardzo doceniam to, co już udało mi się odkryć i oswoić. Wieczorny spacer, kawa w ulubionej kawiarni, niedzielne śniadanie w Kafce czy Grawitacji - małe rytuały, które dają wytchnienie...
Zachłystuję się niemal każdym słowem przeczytanym w "Oczy czarne, oczy niebieskie. Z drogi do Santiago de Compostela" Marii Wiernikowskiej*. Siedzę z ołówkiem w ręku i co chwila podkreślam mądrości życiowe, od których aż się tu roi... Przy tym wszystkie podane bez zadęcia, filozofowania czy narzucania swojego zdania, z niezwykłym wyczuciem, przemycone nienachalnie i trochę między wierszami... Bo tak naprawdę to książka o życiu i o tym co ważne, a droga do Santiago to tylko pretekst do rozważań. Niezwykle mądra książka! Polecam na jesienne wieczory... - pozycja obowiązkowa! A w słuchawkach Janelle Monae...
"- Musisz iść do Santiago - powiedział nagle do mnie.
No, więc idę. W jakichś intencjach, które oni znają i gorąco wierzą, ze to działa. Ja mam tylko iść. Wszystko okaże się później." (fragment książki)
"Człowiek wolny to nie ten, kto robi co chce, a ten, kto swobodnie poddaje się nurtowi. Drodze." (fragment książki)
Maria Wiernikowska "Oczy czarne, oczy niebieskie. Z drogi do Santiago de Compostela", wyd. Zwierciadło
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz