Znam takich, którzy bardzo dokładnie przygotowują się do prezentowych zakupów – robią listy, dokładnie planują co kto powinien dostać, z czego najbardziej się ucieszy, co sprawi mu największą przyjemność… Ale są też tacy, którzy zwlekają do ostatniej chwili, a potem w szale zakupów tracą głowę i nerwy.
Przedświąteczna gorączka zakupów skłoniła mnie do przemyśleń na temat najlepszych prezentów, jakie kiedykolwiek dostałam – takich, które mam w pamięci do tej pory i które przywołują miłe wspomnienia. Postanowiłam ograniczyć się do czterech, chociaż znalazłoby się ich znacznie więcej.
A oto lista - prezenty ułożyłam porządku chronologicznym:
- pierwsze pióro ze stalówką - takie na naboje z atramentem, różowe, z rysunkiem Garfielda… Pamiętam, że dostałam je w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Uwielbiałam nim pisać. Było o tyle cenne, że w owym czasie w Polsce było praktycznie niemożliwe do kupienia. Do dziś nie wiem, jak to się stało, że udało się je zdobyć… Mam je do tej pory – rysunek kota dawno się starł, skuwka pękła ale pióro nadal pisze bez zarzutu…,
- niebiesko-żółte drewniane serce, które pewien Ktoś zostawił pewnej śnieżnej zimy zawieszone na ogrodzeniu przed moim domem…,
- pierścionek w kształcie rakiety, który dostałam kiedy wyruszałam na jedną z największych przygód mojego życia. Usłyszałam wtedy, że gdyby coś było nie tak, mam natychmiast odpalać rakietę i wracać do domu… Pierścionek powrócił potem do Osoby, która mi go podarowała, kiedy to Ona wyruszała na swoją przygodę życia,
- słoik miodu wrzosowego, podarowany mi po tym, jak wyznałam, że nigdy wcześniej takiego miodu nie próbowałam, a bardzo bym chciała. Jakież było moje zdziwienie, kiedy niedługo potem otrzymałam niespodziankę, a najważniejsze było to, że ktoś słuchał tego, co mówiłam i w odpowiednim momencie pomyślał właśnie o mnie.
Ciekawa jestem, czy Wy też macie takie prezenty?
A jak sami kupujecie świąteczne podarunki – należycie do strategów, czy tych, którzy idą na żywioł?
Życzę Wam bardzo miłego weekendu i dużo cierpliwości między sklepowymi półkami…
A już wkrótce kilka propozycji książkowych prezentów – i obiecuję, że nie będą to tylko książki kulinarne!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz