18.10.2014

Jesienny dzień kreatywności kulinarnej

"Chłodno dziś…" usłyszałam rano, wracając ze śniadania, od kogoś, kto prawdziwe zimno zaczyna odczuwać dopiero przy naprawdę niskich temperaturach. 

Drzewo za oknem prawie całkiem zgubiło już liście. Kasztany, które ostatnio zadomowiły się w każdym kącie, pomarszczyły się i ściemniały… Porzucony w samochodzie, zapomniany liść, znaleziony na spacerze i przywieziony aż z Mazur, teraz całkiem już wysechł. 


Z głośników sączą się jazzujące kawałki - odkrywam zespół "Skalpel" (niech nie zmyli Was nazwa), na taką pogodę jak dziś, okazuje się idealny. 

Jesień. To już… 

Na stole znowu królują gruszki, śliwki i orzechy, a ja wracam - jak co roku - do pachnących cynamonem i wanilią crumble. To ostatnio moje ulubione lekarstwo na jesień. Tak miało być i dziś…

Miało..., bo tym razem jednak zwykłą mąkę w kruszonce zastępuję mieszanką płatków owsianych, lnu i orzechów, zamiast posypać nią owoce, postanawiam, że to będzie spód… Od tygodni chodzi za mną smak czarnych porzeczek, sok do herbaty to już za mało, więc zamiast śliwek czy brzoskwiń wybieram właśnie je - dżem musi tym razem wystarczyć… 
Zamiast crumble wychodzi jesienna niespodzianka. Dziś dzień kreatywności. 



Jesienna wariacja z porzeczkami

125 g "mąki" z płatków owsianych, nasion lnu i dowolnych orzechów, migdałów, pestek dyni (uzyskałam ją, wrzucając wszystkie wymienione składniki do blendera :) )
szczypta cynamonu
2 łyżki niezmielonych płatków, nasion lnu i dyni
2 łyżki cukru trzcinowego
50 g zimnego masła
1 jajko

1/2 słoika dżemu z czarnych porzeczek (użyłam słodzonego sokiem jabłkowym)

Piekarnik nagrzać do 190 st. C.

Wszystkie składniki, oprócz dżemu, wymieszać dokładnie do otrzymania zwartej, grudkowatej masy, którą następnie należy wyłożyć tortownicę o średnicy 20 cm. Wierzch posmarować dżemem, opcjonalnie posypać 2 łyżkami grubych płatków owsianych.

Piec 25-30 minut.

Smacznego


2 komentarze:

  1. Mniammmm, czytanie opisu tego przepisu wywołuje ślinotok :) Ja bym jeszcze posypał startą czekoladą ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy11/26/2014

    Znakomita wersja. Nie było rady, jak wnuczek wypatrzył trzeba było odnaleźć składniki. Straciłem nadzieję miesiąc temu ale w końcu odnalazłem o tej porze maliny z Gomaru i już potem było tylko urwanie głowy w kuchni. Za moich czasów u nas na zakładzie choć jest to żadna nowość podpisywaliśmy karty plus minus 15 minut wcześniej i od tego czasu liczyło się 10 godzin. Brak obaw że autobus "zaśpi". Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...